poniedziałek, 13 stycznia 2014

Offroadowy Sylwester 2013/2014r

Koniec roku... dla jednych szansa na lepsze czasy, dla innych czas nowych wyzwań, dla wielu czas spełniania nowych obietnic. Każdy jednak wiąże z nowym rokiem nowe nadzieje na lepsze jutro.

My też chcemy dalej robić to, co robimy, chcemy pokazywać Wam coraz to nowe miejsca, chcemy być po prostu lepsi! Ale do tego dążyć będziemy w 2014 roku.

A jak udało nam się zakończyć stary rok? Z przytupem :) !


Do świętowania Sylwestra wybraliśmy Skierbieszowski Park Krajobrazowy i jego okolice. Miejscem balu było nasze ulubione miejsce do spotkań: Stadnina Koni Debry w Lipinie Nowej. Miejsce dla nas magiczne i sentymentalne: tam właśnie zaczynaliśmy naszą przygodę z imprezami offroadowymi.
"Małe bieszczady", wzgórza poprzecinane głębokimi wąwozami - debrami, specyficzna gleba - lessy - lepiąca się maź, przyklejająca się wszędzie i zalepiająca opony skuteczniej niż cokolwiek innego. Dlatego właśnie na tych terenach, pomimo coraz popularniejszych opon gumowych w wozach konnych, użytkowano koła drewniane w furmankach. Tylko one zapewniały jako taką łatwość poruszania się po mokrych lessach. Czyli w skrócie... raj dla offroadu!

Zaczęliśmy we wtorek, 31.12.2013r. Siedemnaście aut stanęło o 9 rano w gotowości do walki :) Zima nas nie rozpieszczała... Po prostu nie przyszła. Śniegu nie ma, jedynie w zagłębieniach terenu można znaleźć pozostałości po listopadowych opadach. Nie ma co narzekać: nie ma śniegu - jest błoto! Tylko, że... zamrożone :/ Nie takie rzeczy przeżyliśmy w swoim offroadowym życiu :) Jedziemy. Ze stadniny można wyjechać albo asfaltem, albo wąwozem. Zgadnijcie, którędy pojechaliśmy :)


Wyjazd przez wąwóz, mocny podjazd i przed nami rozpostarł się widok, z jakiego słynie Skierbieszów. Może rozpostarł to za duże słowo, bo jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko nam: całe wzgórze na które wjechaliśmy zasłaniała gęsta mgła. Bez przeszkód przejechaliśmy spokojnie przez pola i lasy w okolicy Lipiny Starej, Osiczyny i Hajownik. Trochę asfaltowych dróg, minęliśmy miejscowość Szorcówka i znowu zagłębiliśmy się w labirynt szutrów. Wjechaliśmy na następne wysokie wzgórze i... znowu mgła. Zostaliśmy "okradzeni" z najpiękniejszych widoków jakie oferuje Skierbieszowski Park Krajobrazowy. "Małe Bieszczady" nie mogły pokazać swoich walorów. Na kilku kilometrach szutrów wjechaliśmy do Sławęcina. Tam znajduje się śliczna kapliczka na wodzie. Dojazd do niej jest bezproblemowy, można spokojnie odwiedzić to miejsce osobówką.

Ok, czas pobłocić! Las w Kornelówce przed nami, a jest to super miejsce do offroadu :)
Do wyboru prosto przez las lub delikatny objazd. Prosto przez las odpuściliśmy: zbyt ciężki przejazd, brak objazdów i wiele gałęzi, szkoda lakieru :) Są z nami też słabsze auta. Jedziemy delikatnym objazdem, co nie znaczy, że będzie lekko :) Jedziemy w stronę Rozdołów. Droga polna prowadzi przez torfowe łąki do lasu. Na drodze pozamarzane kałuże. W pewnym momencie lód załamuje się pod Jeepem Jacka. Pierszy szok, ten lód ma 12cm grubości! Nie spodziewaliśmy się tego, wiedząc, że przez ostatnie dni temperatura jest ciągle na plusie. Wyrywamy "Dzika" z pułapki. Reszta aut przejeżdża już bez przeszkód. W lesie bez problemów, duże auta jadą środkiem - lodołamacze :) Słabsze auta objeżdżają cięższe odcinki, posuwamy się do przodu bez problemów. Mijamy Rozdoły, asfaltem kierujemy się w stronę Kolonii Sitno. Po wyjeździe z lasu naszym oczom ukazuje się iście zimowy widok. Wszystko w koło pokryte grubą warstwą szronu. Każde drzewo wygląda jak ze szkła. Coś pięknego!

Mijamy Kolonię Sitno i kierujemy się z powrotem w las. Tuż przed dojazdem do najtrudniejszego odcinka robimy mały postój. Grzane wino (nie dla kierowców oczywiście!) skutecznie rozgrzewa i zachęca do zabawy. Znowu 2 drogi do wyboru: lewa łatwiejsza, prawa trudniejsza. Kilka aut jedzie lewą, ale pod Mitsubishi Marcina pęka lód. Auto siedzi po osie. Czas wypróbować wyciągarkę :) Grzegorz w Jeepie atakuje prawą! Pierwsza zamarznięta kałuża wytrzymuje, druga jednak już nie. Próba wyjazdu nie daje pozytywnych skutków. Następna wyciągarka w ruchu! Niestety przedni most skutecznie uniemożliwia wyciągnięcie auta. Dopiero rozbicie lodu przed samochodem przynosi skutek. Następne auta mają już łatwo. Część osób przejeżdża na pełnym gazie, część delikatnie. Droga pełna jest lodowych pułapek, co chwilę jakieś auto albo jest wyrywane na linie kinetycznej, albo wyciągarką. Pełna współpraca - to co w offroadzie jest najważniejsze.


Kilometr lasu, ale bawimy się tam spokojnie 2 godziny. Kamil w ferworze walki lekko wygiął drążek kierowniczy. Zaraz za lasem postanowiliśmy zrobić krótki postój. Adam dowiózł świetną grochówkę, chłopaki naprawili  Kamilowego Patrola.

Jedziemy dalej, czas się skierować w stronę Łazisk. Zanim jednak dojedziemy do lasu przed Łaziskami, mała przeszkoda do pokonania: droga jest dużo niżej, niż pola wokoło, przez co ciągle leży na niej śnieg. Twardy i ubity. Jadę pierwszy, próbuję się przebić, ale się nie da. Objeżdżamy odcinek - szkoda czasu. Przejeżdżamy przez las, sceneria jest iście jesienna - wszędzie leżą złote, czerwone i żółte liście.

Z Łazisk lecimy na Suchodębie, a potem polami do trasy Skierbieszów - Zamość. Dochodzi godzina 16, podejmujemy decyzję, że czas wracać na Stadninę. Przecież nasz piękne kobiety potrzebują chwili odpoczynku i zrobienia się na bóstwo :).




Bal zaczął się o 20. Za całe przygotowanie jedzenia odpowiada, jak zwykle zresztą, Adam. Przez co nie trzeba się zastanawiać, czy będzie smacznie. Zawsze jest pysznie! :) Muzykę zapewniał DJ Pafcio, a gospodarze stadniny - Pani Małgosia, Pan Henryk Magda i Kamil zaszczycili nas swoją obecnością.



Przygotowaliśmy kilka niespodzianek dla uczestników. Stefan Darda - jeden z najlepszych pisarzy fantasy i horror w Polsce - podarował nam kilka kalendarzy wzorowanych na swoich książkach oraz książkę. Oczywiście wszystko z autografem. Natomiast zespół Eney przesłał nam swoją płytę, również z autografami. Magda z Kamilem również przygotowali dla nas niespodziankę: piękny pokaz sztucznych ogni rozświetlił niebo równo o północy. Zabawa trwała do 3 nad ranem. Tańce, hulanki, swawole! Ale "karczma" pozostała nienaruszona!

Na drugi dzień Adam przygotował na śniadanie żurek. Wierzcie mi, świetny na poimprezowy poranek :) Po śniadaniu część załóg musiała wracać do domku, część jednak została. Po obowiązkowym testowaniu alkomatem, postanowiliśmy pojechać w las. Pojechaliśmy do Skierbieszowa, potem w stronę Huszczki Dużej. Las Pańskiej Doliny czekał na nas w oddali. Las i jego drogi zrywkowe: pełne kolein, błota i klejącej się ziemi.


Jedziemy! Już na początku potężna koleina zweryfikowała zasadność płyt chroniących silnik w Mitsubishi Maćka. Drogę zagradzało nam wiele zwalonych drzew. Skutek silnych wiatrów sprzed kilku tygodni. Przejeżdżaliśmy przez zwalone pnie, ale niestety jeden z nich zabrał ze sobą drugą płytę spod auta Maćka. Trzeba uważać. Większość aut omija najcięższe odcinki - trzeba przecież wrócić jeszcze do domu na kołach. Jednak ci, którym brakowało zabawy w błocie mieli okazję poszaleć. I korzystali z tego! Po wyjechaniu z lasu skierowaliśmy się do Stryjowa i Orłowa Murowanego. W obu tych miejscach znajdują się ruiny pałacyków. W Stryjowie to już praktycznie ruiny, wszystko zostało rozebrane lub rozkradzione. Szkoda, bo ze zdjęć wynika, że pałacyk ten był perełką na tych terenach. Natomiast dworek w Orłowie Murowanym był użytkowany dłużej, ostatnio mieściła się tam szkoła. Teraz jednak jest to już tylko skorupa budynku. Nie można go zobaczyć od środka. Z Orłowa pojechaliśmy dalej w las. Po kluczyliśmy trochę, aż zrobiło się ciemno. Każdy zmęczony, nie wyspany do końca. Zapadła decyzja - wracamy na stadninę.


Tak oto zakończyło się 2-dniowe spotkanie Sylwestrowe 2013/2014 z Roztocze4x4.pl.

Czas zacząć myśleć o sezonie 2014r. Jak będzie? Lepiej, już nasza w tym głowa, żeby było lepiej. Chcielibyśmy odkryć więcej Ukrainy, bo nie dość, że jest na wyciągnięcie ręki, to jeszcze jest co odkrywać. Po Roztoczu oczywiście też pojeździmy. II Wielką Roztoczańską Włóczęgę już planujemy - termin ten sam - szykujcie urlopy!! 2 dniowych spotkań też kilka będzie. Najważniejsze dla nas jest jedno: jak to zrobić, żeby było lepiej i ładniej, jak podnieść poprzeczkę, jak się rozwinąć, abyście chcieli do nas wracać.

I tym optymistycznym akcentem i życzeniami samych pomyślności w nowym roku kończymy ten wpis.

Trzymajcie się ciepło!

Do zobaczenia na trasie!
Robert
Roztocze4x4.pl